Japonia to dla mnie mistyczny kraj. Nigdy tam nie byłam, ale jest coś takiego, co mnie do niego ciągnie - pewien rodzaj tajemnicy i inności. Dlatego, gdy tylko mam okazję sięgam po książki, w których akcja dzieje się tym kraju. Ta książka jest o tyle ciekawa, że nie jest napisana przez rodowitego Japończyka, ale obcokrajowca, który miał tam pojechać na chwilę...
Nikt tak naprawdę nie wie, kim jest tytułowy kot. Pojawia się nagle w różnych miejscach Tokio. Wiąże bohaterów niewidzialną nitką. Tworzy setek powiązań i znika. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to po prostu zbiór opowiadań, w którym bohaterowie to przypadkowi mieszkańcy Tokio. Nic jednak bardziej mylnego, te z pozoru przypadkowe osoby coś łączy. Początkowo niewielkie skrawki ich życia wiążą się ze sobą i powstaje piękna historia. Otoczona pewną aurą tajemniczości i opatulona magią.
To również opowieść o samotności, byciu trybikiem wśród prawie 14 miliona obywateli ( za Wikipedią: dokładnie 13,96 miliona w 2021 roku) stolicy Japonii. To powrót i bolesne przeżywanie popełnionych w przyszłości błędów, ale również walka za marzeniami.
Ciekawe również jest to, że nie jest to tylko pewna historia, ale dość spore studium codziennego życia tokijczyka.
Mnie ta książka zachwyciła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz