niedziela, 4 października 2020

Czy cały postapokaliptyczny świat musi się kręcić wokół seksu?

 


Na całym świecie krąży tajemnicza gorączka. Jej ofiarą pada większość mężczyzn i niemal wszystkie kobiety i dzieci. Każda ciąża kończy się śmiercią matki i dziecka. Główna bohaterka- położna jednego ze szpitali w Stanach Zjednoczonych jest jedną z nielicznych kobiet, które przetrwała. Szybko dochodzi do wniosku, że jej jedyną szansą na przetrwanie jest przebranie się za mężczyznę. W takim stroju, w poszukiwaniu jedzenia i schronienia przemierza niemal cały kraj. Po pewnym czasie uświadamia sobie, że ludzkość dla swojego przetrwania będzie potrzebowała akuszerki.

Jedno trzeba przyznać autorce, mimo trudnej i przerażającej tematyce, ma bardzo lekkie pióro i historia naprawdę wciąga. Jest jednak na wskroś amerykańska w negatywnym oddźwięku, taka literacka muzyka pop. Tytułowa bohaterka jest bardziej waleczna niż Strażnik Teksasu, a każdy dom, w tym domki letniskowe jest pełen zapasów które spokojnie starczają na przeżycie paru miesięcy. Naprawdę, czasami zamiast skupiać się na akcji, zastanawiałam się czy kiedyś skończy się jedzenie. 

Najgorszym jednak zarzutem jest wszechobecny seks. Niemal wszyscy mężczyźni zostali sprowadzeni do roli gwałcicieli, tak jakby brak odbycia stosunku seksualnego z kobietą był ich największym problemem. Autorka bardzo uprzedmiotawia kobiety i robi to w bardzo prymitywny sposób, pozbawiając całą historię głębi. Rozumiem jej główny zamysł, chęć walki o prawa i równość kobiet, ale forma przedstawienia tego problemu, w ogóle do mnie nie przemawia.


"Księga bezimiennej akuszerki"
Meg Elison
Wydawnictwo Rebis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz