piątek, 24 kwietnia 2020

Niezbyt wciągająca intryga

Możecie się śmiać, ale to będzie historia o tym, jak wyobrażenia o książce potrafią ją zniszczyć. Naprawdę nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale chyba zbyt dosłownie wzięłam sobie do serca słowa Wydawcy "wyobraźcie sobie następującą sytuację: "W słoneczne styczniowe popołudnie na przedmieściach Londynu pewna rodzina wprowadza się do domu, który właśnie kupiła. Niby nic nadzwyczajnego. Poza tym, że to jest twój dom. I wcale go nie sprzedawałaś". I moja wyobraźnia zaszalała...

Historia prowadzona jest z perspektywy dwóch osób - małżeństwa Fiony i Brama Lawson. Moje pierwsze wrażenie na temat Fiony było takie, że ta typowa przedstawicielka klasy średniej, pańcia na przedmieściach otoczona podobnymi do siebie sąsiadeczkami, które przeżywają każdy szkolny piknik okaże się wyrazistą bohaterką, która nieźle namiesza. I tu pierwszy psikus mojej wyobraźni, bo to w rzeczywistości mdła, przewidywalna i przeraźliwie nudna kwoka. Nie inaczej było z Bramem. To po prostu strachliwy głupek pozbawiony jakichkolwiek zasad moralnych. Zdaje mi się, że zamierzeniem autorki miało być wywołanie w czytelniku współczucia nad jego osobą, jedynym uczuciem które u mnie wywołał było "Och Bram, przestań". 

Skłamałabym, gdybym stwierdziła, że ta książka nie miała potencjału. Pomysł ze sprzedażą domu poza wiedzą właścicielki był naprawdę świetny. Ale to wszystko. Zabrakło nerwowego przewracania kartek , jakiś większych emocji. Do końca jednak czekałam, na jakieś spektakularne zakończenie. Tak się jednak nie stało i z wielkim zawodem przeczytałam ostatnią stronę. 

Po lekturze zaczęłam się nawet zastanawiać, czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby napisanie całej historii w gatunku komedii kryminalnej. 

"Na progu zła"
Louise Candlish
Wydawnictwo MUZA SA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz