Szczęśliwie, musi się wydarzyć bardzo wiele, żebym po paru stronach skreślała książkę, bo w tym przypadku dalej było tylko lepiej. Może to perspektywa, że akcja dzieje się w Gdańsku, a ja bardzo lubię książki z własnego podwórka. Powolutku nawiązywałam nić porozumienia z Koltem, by ostatecznie uznać go za całkiem ciekawego faceta.
Teodor Kolt - dociekliwy i działający w niekonwencjonalny sposób dziennikarz, czuje że trafił mu się temat życia. Ma przeprowadzić wywiad z multimilionerem Albertem Mossakowskim i w myślach już przelicza przyszłe zarobione pieniądze. Niespodziewanie wywiad zostaje przerwany i sami musicie się już przekonać, co było dalej.
Tak jak pisałam na początku, wyjątkowo drażnią mnie głupkowaci bohaterowie i taki wydaje się na samym początku Kolt. Troszkę ciapowaty, a o ego rekina dziennikarstwa. To jednak tylko pozory, bo Kolt to całkiem równy gość.
Autor w doskonały sposób bawi się konwencją komedii kryminalnych. Można by nawet rzec, to taki pastisz gatunku. Zdarzają się bowiem momenty, kiedy pukałam się w czoło, ale tez takie, że śmiałam się na głos. To również taka trochę bajka dla dorosłych, choć nie zdradzę, czy z dobrym zakończeniem. Jest tu wyraźny podział na tych dobrych i złych. Zdarzają się niezwykle smutne momenty, a i Kolt powoli wychodzi ze swojej skorupy macho.
Z przyjemnością spotkałabym się z Koltem w kolejnej odsłonie jego przygód.
"Mów mi Kolt"
Michał Wagner
Wydawnictwo Dolnośląskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz