poniedziałek, 29 listopada 2021

Klasyczny poczciwy kryminał

 


W tym ogromnym zalewie polskiego kryminału, jednego z moich ulubionych gatunków literackich, ostatnimi czasy bardzo rzadko można spotkać historię, która jest spójna, nieobarczona nikomu niepotrzebnymi opisami przemocy. "Kurs na śmierć" to po prostu dobry poczciwy kryminał ( co w moich ustach brzmi jak najlepszy komplement dla autora), po który nie sięgnęłabym gdyby nie czytelnicza akcja u @kryminałnatalerzu.

Na terenie policyjnej szkoły w trakcie obchodów  Dnia Policji dochodzi do brutalnego morderstwa. Ofiarą jest okryty złą sławą komendant - niewyżyty seksoholik, który na terenie szkoły urządził sobie pokój schadzek. Wkrótce potem ginie Olga Burzyńska. Początkowo jej śmierć zakwalifikowana jako samobójstwo, niespodziewanie zmienia swoją kwalifikację czynu, kiedy na jaw wychodzi jej gorąca korespondencja mailowa z zamordowanym komendantem. Nie jest to jednak ostatnie słowo mordercy. Do sprawy zostaje przydzielony Paweł Łukasik -skompromitowany funkjonariusz, przeniesiony ponad trzy lata temu na prowincję. Niespodziewaną pomocą dla niego jest Agnieszka Jamróz -słuchaczka szkoły policyjnej, która nie cieszy się uznaniem wśród wykładowców szkoły.

Ta pozycja to naprawdę wielka cegła. Ja jednak nigdy nie oceniam książki po ilości stron. Zdarza mi się, że książki o dużej objętości, czytam zdecydowanie szybciej niż cieniutkie pozycje. I to jest właśnie taka książka. Historia naprawdę wciąga, jest spójna i co dla mnie najważniejsze w kryminałach logiczna. Nie ma tu wydumanych i z niczego niewynikających zwrotów akcji. Cała historia układa się w logiczną całość. Pomimo tego, że występuje tu motyw wyuzdanego seksu, wszystko opisane jest z klasą, nie budzi niepotrzebnego obrzydzenia. Tak niewiele, a tak wiele. Wisienką na torcie, jest również tak lubiany przeze mnie wątek obyczajowy, prywatne  losy głównych bohaterów. 

Z wielką radością i ciekawością, tuż po przeczytaniu "Kursu na śmierć", kupiłam kolejną część cyklu "Krwawe łzy". Mam nadzieję, że autor mnie nie zawiedzie.



"Kurs na śmierć"
Wojciech Wójcik
Wydawnictwo Zysk i S-ka

Co za pierd...ły

 


Ostatni czytelniczy rok nauczył mnie nowej umiejętności - mówienia wprost, że jakaś książka mi się nie podobała, bez owijania w bawełnę i bez większych wyrzutów sumienia. Nie wiem, czy to wynika z tego, że w tym roku trafiały mi się książki wyjątkowo dobre albo bardzo złe, czy z większej dojrzałości czytelniczej. Niestety "Kwestia ceny" to jedna z tych gorszych przeczytanych pozycji.

Bogdan Smuga - naukowiec, uważa że wśród zaginionych zbiorów naukowca Benedykta Czerskiego - przed laty zesłanego na Daleki Wschód, kryje się prawdziwy skarb. Zdesperowany, po długotrwałych  bezowocnych  poszukiwaniach zbiorów, postanawia zaangażować w poszukiwania Zofię Lorentz. Znana z "Bezcennego" naukowczyni, nie dość że walczy z chorobą męża, właśnie zostaje wyrzucona z pracy. Zlecenie Smugi wydaje jej się jedyną szansą.

Zazwyczaj staram się czytać książkowe cykle po kolei. Lektura "Bezcennego" była dla mnie niesamowitą przygodą, wręcz powrotem do młodzieńczych książkowych przygodówek. Od "Kwestii ceny" oczekiwałam zatem, jeszcze większych wrażeń.

Tu jednak wszystko poszło nie tak. Trudno mi znaleźć jakiekolwiek zalety tej książki. Cała historia jest naprawdę mocno naciągana, może przeszłaby w nieudolnej  filmowej podróbce Indiany Jonesa tudzież Jamesa Bonda w spódnicy, ale nie tego oczekiwałam od tego klasy pisarza. Zofia Lorentz zalicza tylko niewielkie wpadki, a ze wszystkich opresji wychodzi obronną ręką.  Jest sprytna niczym Indiana Jones i nieśmiertelna i niepokonana niczym skrzyżowanie Jamesa Bonda ze Strażnikiem Teksasu. Brak niestety w tym wszystkim choć grama wiarygodności, do tego stopnia, że wszystkie jej przygody po prostu śmieszą.

Druga rzecz, to przeważający wątek "ratowania naszej planety", wpływu człowieka na jej degradację, efekt cieplarniany, którego skutków nie jesteśmy w stanie powstrzymać. Ok, rozumiem ideę i nawet ją popieram. Efekt jednak jest mizerny. Jeżeli autor chciał wstrząsnąć czytelnikiem, to ja tego nie kupuję. Serio, przeczytanie pierwszej lepszej ulotki o degradacji Ziemi w skrzynce pocztowej wywołuje u mnie większe emocje. Czułam się jakbym czytała, niezbyt udane wypracowanie ucznia. Parę ładnych lat temu czytałam "Historię pszczół" M. Lunde i ta historia tak mną wstrząsnęła w kontekście katastrofy klimatycznej, że pamiętam ją doskonale do dziś. "Kwestia ceny" to po prostu wymęczona książka, o której z pewnością zaraz zapomnę.



"Kwestia ceny"
Zygmunt Miłoszewski
Wydawnictwo W.A.B.

poniedziałek, 15 listopada 2021

Literackie tanie wino

 


Cóż, autorka niestety miała pecha. Nie dość, że trafiła na czytelniczkę która stawia bardzo wysoką poprzeczkę komediom kryminalnym, to jeszcze taką, która czyta kilka książek równocześnie i ma manię ich porównywania. Traf chciał, że w tym samym czasie czytałam "Wina wina" Małgorzaty Starosty. Niestety "Mamy morderstwo w Mikołajkach" w tym porównaniu wypada jak tanie wino. 

Rozalia Ginter jest weterynarzem i prowadzi własny gabinet w Mikołajkach. Przed swoją rodziną skrywa jedna paskudną tajemnicę. W tej turystycznej miejscowości pewnego dnia dochodzi do zbrodni. Nad kanałem zawisa ciało mężczyzny. Na dokładkę jest jeszcze kocica Burbur, która wplata w całą historię kartki ze swojego pamiętnika.

Niestety, ale ta książka bije dla mnie wszystkie niechlubne rekordy. Gdyby nie to, że czytałam ją w ramach akcji czytelniczej, rzuciłabym ją po zaledwie paru stronach. To jedna z gorszych, o ile nie najgorsza książka przeczytana w tym roku. 

Rozalia to bohaterka, której po prostu nie da się lubić. Stanowi doskonały przykład, jak nie należy kreować bohaterek w tego typu literaturze. Odpychająca pańcia elegancia. Jako matka ma naprawdę bardzo duży problem, który wiąże się z zebraniem  dużej ilości pieniędzy. Z jednej strony jest gotowa przespać się z obcym mężczyzną, bo bardzo potrzebuje pieniędzy, z drugiej strony "jej problemem dnia" jest wybór  koloru markowego tuszu do rzęs, czy pobrudzona szpileczka. Totalny brak konsekwencji, który jest po prostu żałosny, a na pewno nie bawi. W dodatku czyn, którego się dopuszcza jest po prostu niesmaczny. Rozumiem, że w kryminałach "musi być trup", ale serio mało było bohaterów do uśmiercenia? Intrygi kryminalnej w tym wszystkim jak na lekarstwo, humor taki, że suchary są przy tym ambrozją. I jeszcze ten sierściuch - Bulbur. Jeśli nie lubicie kotów, to po tej książce je znienawidzicie.

Zazwyczaj staram być się powściągliwa w ocenach, autor się w końcu napracował, żeby napisać książkę. Ta pozycja była jednak tak słaba, że zaszczytem dla niej było to, że w ogóle przemęczyłam ją do końca.



"Mamy morderstwo w Mikołajkach"
Marta Matyszczak
Wydawnictwo Dolnośląskie

sobota, 13 listopada 2021

Niczym łyk wybornego wina

 


Wbrew pozorom, komedia kryminalna to bardzo trudny gatunek literacki. Przynajmniej ja, mam wobec tego typu literatury bardzo duże oczekiwania. Jest bowiem bardzo cienka granica między dobrym smakiem a żenadą. To moje drugie spotkanie z autorką. "Szczęśliwy los" był w porządku choć daleko było mu do mistrzostwa. "Wina wina" to zupełnie inny woltaż.  

Główna bohaterka Agata Śródka znana restauratorka po rozwodzie kupuje zrujnowany pałac i po sprawnym remoncie otwiera restauracje. Jej marzeniem jest jednak założenie przypałacowej winnicy. Z przyjemnością przyjmuje więc zaproszenie na przyjęcie od właściciela jednej z najlepszej polskiej winnicy. Oprócz miejscowej śmietanki na przyjęcie zaproszeni są też jej były mąż z obecną żoną oraz znana autorka erotyków. Jak to bywa w tego typu powieściach trup ściele się gęsto, choć nie z taką intensywnością jak leją się hektolitry dobrego wina. Tylko, czy to faktycznie jego wina?

Przyznam szczerze, że nie miałam wielkich oczekiwań wobec tej książki. Byłam pewna, że to nie będzie książka, który wywoła mój niesmak kiepskimi żartami, ale jednocześnie nie wywoła efektu wow. Szczęśliwie, muszę przyznać, że była to chyba najlepsza przeczytana w tym roku czarna komedia. Wszystko wydawało się przemyślane i nieprzekombinowane.  Jak przystało na główną bohaterkę tego typu gatunku to kobieta niczym szampan wybuchający w najmniej spodziewanym momencie, lekko zirytuje, namiesza i zawsze w centrum uwagi. Reszta naszych bohaterów to wybór z całkiem niezłej piwniczki. Wina słodkie, wytrawne, od wyboru do koloru. To pełna gama ludzkich przywar, pełnych niespodzianek i tajemnic, które wyskakują z kolejno otwieranych butelek.



"Wina wina"
Małgorzata Starosta
Wydawnictwo W.A.B.