środa, 18 września 2019

To nie były czary. Pensjonarska lektura o Alicji.


Jak już kiedyś wspominałam, zawsze czytam kilka książek równocześnie. Zazwyczaj jest to jedna "papierowa" lektura i jedna "kindlowa". Na Kindlu obowiązuje zasada: przemiennie książka najstarsza z listy i najnowsza. . Często, gdy sięgam po najstarszą nie pamiętam już, co mną kierowało przy zakupie ;) Podejrzewam, że  "Alicja w krainie czasów - Czas zaklęty" to po prostu skojarzenie z ulubioną Alicją z Krainy Czarów.

Tytułowa Alicja to owoc płomiennego romansu hrabiego Jana Księgopolskiego i służącej Natalii. W tym samym czasie rodzi się również prawowity potomek hrabiego. Zdesperowana służąca zrobi wszystko, żeby hrabia pokochał jej dziecko mocniej. Nie zawaha się nawet przed użyciem czarów. Jak można się domyśleć syn hrabiego umiera parę dni po porodzie, a książka skupia się na losach Alicji.

Muszę przyznać, że pomimo tej jakże oczywistej treści, początkowo książkę czytało mi się świetnie. Doskonale odwzorowane życie w  XIX podwarszawskim dworku, a do tego odrobina zaklęć, postać miejscowej znachorki i zmanierowanej żony hrabiego.  Po jakimś czasie postępowanie bohaterów zaczęło mnie jednak drażnić, a w tym wszystkim było mi żal małej Alicji. Zresztą jej postać później też zaczęła mnie denerwować - zrobiła się z niej "taka stara maleńka".  Początkowy zachwyt zamienił się w znudzenie, a treść zamieniła się w pensjonarski nurt. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest to słaba książka. To raczej taka typowa "średniawka"- z nudów można przeczytać. Tak właśnie podejdę do drugiego tomu. Może kiedyś przeczytam, ale nie jest to pozycja do umieszczenia na liście do obowiązkowego przeczytania.

"Alicja w krainie czasów - Czas zaklęty"
Ałbena Grabowska
Wydawnictwo Zwierciadło



1 komentarz: