20 kwietnia 1999 roku Eric Harris i Dylan Klebold wkroczyli do swojego liceum w Columbine. Mieli ze sobą własnoręcznie skonstruowane bomby, a w rękach broń. Ich celem było zabić. Nie mieli "wytypowanych" osób, zależało im na jak największej liczbie ofiar.
Sięgając po tę książkę myślałam, że to opis jednego dnia. Nie czytałam o niej wcześniej. Nie miałam pojęcia o tym , że autor był na miejscu w dniu zdarzenia ani tego, że poświęcił na zbieranie materiałów 10 lat.
Rzadko kiedy sięgam po reportaże, bo kojarzą mi się z suchymi bezosobowymi relacjami. Ta pozycja to jednak doskonałe studium psychologiczne zarówno nastoletnich zamachowców, ich rodziców, rodzin zabitych oraz osób, które ocalały. Autor z niezwykłą precyzją prowadzi nas przez zakamarki duszy Erica i Dylana. Przedstawia ich sylwetki, stara się ustalić co popchnęło ich do takich działań. Wszystko jest poparte analizą ich dzienników, rozmów z bliskimi i znajomymi oraz opiniami psychologicznymi. Autor nie ocenia. Pozornie przedstawia suche fakty, ale czyni to w taki sposób, jakbyśmy czytali opowieść. Przeraża jednak to, że nie jest to zmyślona historia, a prawdziwe życie. Opowiedziane z perspektywy wszystkich pokrzywdzonych w tej historii.
Czymś co mnie ujęło i nabrało całej książce waloru autentyczności były osobiste zwierzenia autora, tego jak ta historia, odkrycie jej tajemnic wpłynęło na jego życie.
"Columbine. Masakra w amerykańskim liceum"
Dave Cullen
Wydawnictwo Poznańskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz