środa, 7 października 2015

Scarlett czy Anna?

Nie wiem dlaczego, ale dopóki nie zaczęłam się wgłębiać w historię powstania „Przeminęło z wiatrem „ i  „Anny Kareniny” trwałam w błędnym przekonaniu, że Anna Karenina to taka rosyjska wersja „Przeminęło z wiatrem”. Jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że Przeminęło zostało napisane niemal 60 lat później. Tak więc teoretycznie to Margaret Mitchell mogła wzorować się na Tołstoju! Anna czy Scarlett? Na pierwszy rzut oka, a właściwie czytania, wydają się bardzo podobne do siebie.  Myślę, jednak że pomimo intryg, wielu kłamstw i wyrafinowania większość kobiet wybrałaby Scarlett, tak jak wielu mężczyzn wolałaby być przystojnym, nieustraszonym, nie zawsze uczciwym  Rettem Butlerem, a nie mającym powodzenie u kobiet Wrońskim. Na czym więc polega sekret bohaterów Mitchell?  Każdy z  nas czasami chciałby być kimś innym, zaszaleć, zaryzykować i zrobić coś wbrew swoim zasadom bez żadnych późniejszych konsekwencji.  Scarlett jest jak wymarzony bohater autora, pozwala się jej na wszystko, a ona zawsze niczym kot spada na cztery łapy. Każdy mężczyzna jest pod jej urokiem, a ona w sposób perfekcyjny to wykorzystuje. Chce prowadzić własne interesy, to po prostu to robi i wszystko jej się udaje. No i ma przy swoim boku wspaniałego Retta Butlera. Czy można chcieć więcej? Wbrew pozorom jest jednak bardzo nieszczęśliwa i samotna. Nie oszukujmy się jednak, czy zdobyłaby tyle fanek na całym świecie, czy powstałoby tyle recenzji na jej temat, gdyby jej życie było wieczną sielanką? Mitchell stworzyła perfekcyjną postać literacką. Postać, która budzi ogromne emocje: zazdrościmy jej, podziwiamy, po czym stwierdzamy, że w rzeczywistości to bardzo samotna kobieta i wcale a wcale nie ma tak wspaniałego życia jak nam się początkowo wydawało. Z każdej kartki wyłania się obraz kobiety stworzonej przez kobietę. Żaden mężczyzna w tak doskonały sposób nie oddałby logiki, którą rządzą się kobiety. Widać to na przykładzie Anny Kareniny, która jak dla mnie jest zbyt papierowa i  przedstawiona w zbyt moralizatorski sposób, pozbawiony kobiecych emocji. Czasami mam wrażenie, że ta postać to zemsta Tołstoja na jego niespełnionej miłości. „Poleciałaś głupia na Wrońskiego to bądź sobie teraz nieszczęśliwa i wykluczona ze społeczeństwa”. Tołstoj bawi się nią i z chęcią kara ją coraz bardziej, aż doprowadza do jej samobójstwa.
                Jest jednak jedna wspólna rzecz w obydwu książkach, niezauważalna na pierwszy rzut oka. Zarówno Mitchell jak i Tołstoj pod pretekstem przedstawienia życia głównych bohaterów, tak naprawdę w największym stopniu skupiają się na mistrzach „drugiego planu” Recie Butler i Lewinowi. Rett to uosobienie wręcz idealnego mężczyzny pozbawionego wad. Jest szarmancki i jednocześnie potrafi dogryźć, bezgranicznie kocha Scarlett, pomimo tego, że się do tego nie przyznaje i można by tak wymieniać i wymieniać. A co do Lewina, nie jest żadną tajemnicą, że to alter ego samego Tołstoja. Trochę głupio byłoby jednak zatytułować książkę swoim alter ego, a całkiem sprytnym zabiegiem było przemycanie co paręnaście stron swoich nieco przestarzałych poglądów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz