Nie wiem dlaczego, ale dopóki nie zaczęłam się wgłębiać w
historię powstania „Przeminęło z wiatrem „ i „Anny Kareniny” trwałam w błędnym przekonaniu,
że Anna Karenina to taka rosyjska wersja „Przeminęło z wiatrem”. Jakie było
moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że Przeminęło zostało napisane niemal 60
lat później. Tak więc teoretycznie to Margaret Mitchell mogła wzorować się na
Tołstoju! Anna czy Scarlett? Na pierwszy rzut oka, a właściwie czytania, wydają
się bardzo podobne do siebie. Myślę,
jednak że pomimo intryg, wielu kłamstw i wyrafinowania większość kobiet
wybrałaby Scarlett, tak jak wielu mężczyzn wolałaby być przystojnym, nieustraszonym,
nie zawsze uczciwym Rettem Butlerem, a
nie mającym powodzenie u kobiet Wrońskim. Na czym więc polega sekret bohaterów
Mitchell? Każdy z nas czasami chciałby być kimś innym, zaszaleć,
zaryzykować i zrobić coś wbrew swoim zasadom bez żadnych późniejszych
konsekwencji. Scarlett jest jak
wymarzony bohater autora, pozwala się jej na wszystko, a ona zawsze niczym kot
spada na cztery łapy. Każdy mężczyzna jest pod jej urokiem, a ona w sposób
perfekcyjny to wykorzystuje. Chce prowadzić własne interesy, to po prostu to
robi i wszystko jej się udaje. No i ma przy swoim boku wspaniałego Retta
Butlera. Czy można chcieć więcej? Wbrew pozorom jest jednak bardzo
nieszczęśliwa i samotna. Nie oszukujmy się jednak, czy zdobyłaby tyle fanek na
całym świecie, czy powstałoby tyle recenzji na jej temat, gdyby jej życie było
wieczną sielanką? Mitchell stworzyła perfekcyjną postać literacką. Postać,
która budzi ogromne emocje: zazdrościmy jej, podziwiamy, po czym stwierdzamy,
że w rzeczywistości to bardzo samotna kobieta i wcale a wcale nie ma tak
wspaniałego życia jak nam się początkowo wydawało. Z każdej kartki wyłania się
obraz kobiety stworzonej przez kobietę. Żaden mężczyzna w tak doskonały sposób
nie oddałby logiki, którą rządzą się kobiety. Widać to na przykładzie Anny
Kareniny, która jak dla mnie jest zbyt papierowa i przedstawiona w zbyt moralizatorski sposób,
pozbawiony kobiecych emocji. Czasami mam wrażenie, że ta postać to zemsta
Tołstoja na jego niespełnionej miłości. „Poleciałaś głupia na Wrońskiego to
bądź sobie teraz nieszczęśliwa i wykluczona ze społeczeństwa”. Tołstoj bawi się
nią i z chęcią kara ją coraz bardziej, aż doprowadza do jej samobójstwa.
Jest jednak
jedna wspólna rzecz w obydwu książkach, niezauważalna na pierwszy rzut oka.
Zarówno Mitchell jak i Tołstoj pod pretekstem przedstawienia życia głównych
bohaterów, tak naprawdę w największym stopniu skupiają się na mistrzach „drugiego
planu” Recie Butler i Lewinowi. Rett to uosobienie wręcz idealnego mężczyzny pozbawionego
wad. Jest szarmancki i jednocześnie potrafi dogryźć, bezgranicznie kocha
Scarlett, pomimo tego, że się do tego nie przyznaje i można by tak wymieniać i
wymieniać. A co do Lewina, nie jest żadną tajemnicą, że to alter ego samego
Tołstoja. Trochę głupio byłoby jednak zatytułować książkę swoim alter ego, a
całkiem sprytnym zabiegiem było przemycanie co paręnaście stron swoich nieco
przestarzałych poglądów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz