Z tego mojego sposobu, zrodził mi się w głowie pomysł na tego
bloga. Czytając kilka książek równocześnie, nieważne czy byłaby to książka
historyczna, czy też typowe romansidło (nie oszukujmy się,każdy nawet najbardziej ambitny czytelnik, ma prawo do chwili zapomnienia)zaczęłam zauważać, że nieważne co czytam, każda z książek ma jakiś punkt wspólny, coś co można by porównać, ocenić.
Z uwagi na to, że jest to mój pierwszy wpis przedstawiam swoje książkowe fascynacje i inspiracje:
Ulubione:
Mirek Nahacz Niezwykłe przygody Roberta Robura – są takie
książki, które przyciągają, nie wiesz nawet dlaczego i to jest właśnie ta książka. Nie mogę
przestać się zachwycać fragmentem, kiedy to główny bohater wchodzi do klubu, w
tle l piosenka Placebo First Day a cała narracja fragmentu jest napisana w rytm
tej piosenki
W poszukiwaniu:
Co jakiś czas wpadam na ideę czytania książek według słowa
klucza: był już etap literatury iberoamerykańskiej, skandynawskiej – wbrew
pozorom nie tylko opartej na kryminałach, choć tych też przeczytałam
mnóstwo. W kolejce cały czas literatura
rosyjska. Z uwagi na moją ostatnią fascynację Węgrami obecnie szukam pozycji
współczesnej literatury węgierskiej – może ktoś coś poleci?
Niezrozumiałe zachwyty
:
Chwile wolności
Dziennik 1915-1941 Virginia Woolf – jedyna kupiona przeze mnie książka,
której nie dałam rady przeczytać. Nie pomagało nawet wyznaczenie dziennego
limitu i czytanie w międzyczasie innych książek
Sto lat samotności Gabriel
Garcia Marquez –przeczytana do
końca, w wielkich bólach i znudzeniu. Większość czytelników się zachwyca, choć
moje osobiste subiektywne zdanie jest takie, że tylko dlatego, że „wypada”.
Niestety porównałabym do lektur szkolnych. A przeczytałam prawie wszystkie
(choć większość pod ławką na nudnych lekcjach), żeby mieć swoje zdanie na ich
temat. Jedyne nieprzeczytane lektury to Zbrodnia
i kara Fiodora Dostojewskiego i Anna
Karenina Lwa Tołstoja. A to tylko dlatego że mi się podobały i nie miałam
celu, żeby je jak najszybciej skończyć, a trzeba było już czytać kolejne
lektury. Obiecałam sobie, że kiedyś do
nich wrócę i właśnie teraz to nadrabiam…
Niezwykłe pomysły:
Alicja w Krainie
Czarów Lewis Carroll– bardzo ciekawy pomysł na stworzeniu drugiego świata,
który nieustannie fascynuje i był inspiracją dla wielu książek, filmów, muzyki….i to ukryte
drugie dno ;)
Gra w klasy Julio
Cortazar – jak dla mnie genialny pomysł, by to czytelnik był swoim sterem,
żaglem i okrętem, co ciekawe jakby to bardziej zgłębić to można zauważyć, że
poszczególne „numerki” są pisana różnym stylem
Jaskinia pod redakcją Ken Kesey– ciekawa idea, aby to każdy z trzynastu
autorów stworzył i opisał losy jednej
postaci
Skóra Kathe Koja-
mało znana książka, pod której wpadłam na pomysł z cyklu „genialnych, nigdy
niezrealizowanych przeze mnie pomysłów” (średnio parę w ciągu roku) aby
stworzyć pewnego rodzaju przedstawienie, oparte na wszystkich zmysłach oprócz
wzroku
Ulubiony autor:
wciąż poszukiwany ;)
choć zachwyca mnie sposób kreowania postaci Klasa Ostergrena
Ulubione poetki:
Sylvia Plath i Emili Dickinson, kiedyś nawet pokusiłam się o
publiczne porównanie ich twórczości
Filmowe adaptacje:
zawsze wolałam książki od filmu, bo
czytając tak naprawdę tworzymy sobie mimowolnie takiego bohatera jak chcemy. Wyznaję
zasadę, że najpierw książka, później ewentualnie film. W porównaniach zazwyczaj wygrywa książka. Na
szczególną uwagę zasługują:
Lot nad kukułczym
gniazdem reżyseria Milos Forman na podstawie powieści Ken Kesey’a : stworzyłam
sobie w głowie taki obraz bohaterów i przedstawionego świata, że do tej pory
nie odważyłam się, pomimo doskonałych recenzji ,obejrzeć filmu w całości.
Próbowałam, ale po pierwszych trzech minutach stwierdziłam, że nie tak sobie wyobrażałam ten świat i wyłączyłam.
Marzyciele reżyseria
Bernardo Bertolucci na podstawie powieści Gilberta Adair : filmowa
adaptacja, a szczególnie zakończenie to gwałt na książce, rozumiem wizja
scenarzysty i tak dalej, ale jak można zakończyć film samobójstwem głównych
bohaterów, gdy w książce jeden z nich ginie ratując dwóch pozostałych?!!
Zło (Ondskan) reżyseria
Mikael Hastrom na podstawie autobiograficznej powieści Jana Guillou –
jedyna znana mi adaptacja, która jest dużo lepsza od książki, pisząc to przy
okazji odkryłam, że współtwórcą scenariusza był już wspomniany wyżej Klas
Ostergren.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz