wtorek, 23 czerwca 2015

Cała ja!

Jestem roztrzepana i poukładana. Często robię kilka rzeczy naraz. Nie znam bardziej niecierpliwej osoby od siebie, a jednocześnie często niczym Scarlett O'Harra powtarzam "juuutro". Cała ja! Nie zmienia się tylko jedno - uwielbiam czytać.Zazwyczaj czytam dwie, trzy książki równocześnie. Zwykle według z góry ustalonego klucza: grube książki w domu, te cieńsze lekkie zawsze mam w torebce. Nikt mnie nie przekona do elektronicznych czytników. Nie ma nic lepszego niż dotyk papieru i szelest przewracanej kartki.

Z tego mojego sposobu, zrodził mi się w głowie pomysł na tego bloga. Czytając kilka książek równocześnie, nieważne czy byłaby to książka historyczna, czy też typowe romansidło (nie oszukujmy się,każdy nawet najbardziej ambitny czytelnik, ma prawo do chwili zapomnienia)zaczęłam zauważać, że nieważne co czytam, każda z książek ma jakiś punkt wspólny, coś co można by porównać, ocenić. 

Z uwagi na to, że jest to mój pierwszy wpis przedstawiam swoje książkowe fascynacje i inspiracje:

Ulubione:
Mirek Nahacz Niezwykłe przygody Roberta Robura – są takie książki, które przyciągają, nie wiesz nawet dlaczego  i to jest właśnie ta książka. Nie mogę przestać się zachwycać fragmentem, kiedy to główny bohater wchodzi do klubu, w tle l piosenka Placebo First Day a cała narracja fragmentu jest napisana w rytm tej piosenki
W poszukiwaniu:
Co jakiś czas wpadam na ideę czytania książek według słowa klucza: był już etap literatury iberoamerykańskiej, skandynawskiej – wbrew pozorom nie tylko opartej na kryminałach, choć tych też przeczytałam mnóstwo.  W kolejce cały czas literatura rosyjska. Z uwagi na moją ostatnią fascynację Węgrami obecnie szukam pozycji współczesnej literatury węgierskiej – może ktoś coś poleci?
Niezrozumiałe zachwyty :
Chwile wolności Dziennik 1915-1941 Virginia Woolf – jedyna kupiona przeze mnie książka, której nie dałam rady przeczytać. Nie pomagało nawet wyznaczenie dziennego limitu i czytanie w międzyczasie innych książek
 Sto lat samotności Gabriel Garcia Marquez  –przeczytana do końca, w wielkich bólach i znudzeniu. Większość czytelników się zachwyca, choć moje osobiste subiektywne zdanie jest takie, że tylko dlatego, że „wypada”. Niestety porównałabym do lektur szkolnych. A przeczytałam prawie wszystkie (choć większość pod ławką na nudnych lekcjach), żeby mieć swoje zdanie na ich temat. Jedyne nieprzeczytane lektury to Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego i Anna Karenina Lwa Tołstoja. A to tylko dlatego że mi się podobały i nie miałam celu, żeby je jak najszybciej skończyć, a trzeba było już czytać kolejne lektury.  Obiecałam sobie, że kiedyś do nich wrócę i właśnie teraz to nadrabiam…
Niezwykłe pomysły:
Alicja w Krainie Czarów  Lewis Carroll– bardzo ciekawy pomysł na stworzeniu drugiego świata, który nieustannie fascynuje i był inspiracją  dla wielu książek, filmów, muzyki….i to ukryte drugie dno ;)
Gra w klasy Julio Cortazar – jak dla mnie genialny pomysł, by to czytelnik był swoim sterem, żaglem i okrętem, co ciekawe jakby to bardziej zgłębić to można zauważyć, że poszczególne „numerki” są pisana różnym stylem
 Jaskinia pod redakcją Ken Kesey– ciekawa idea, aby to każdy z trzynastu autorów stworzył  i opisał losy jednej postaci
Skóra Kathe Koja- mało znana książka, pod której wpadłam na pomysł z cyklu „genialnych, nigdy niezrealizowanych przeze mnie pomysłów” (średnio parę w ciągu roku) aby stworzyć pewnego rodzaju przedstawienie, oparte na wszystkich zmysłach oprócz wzroku
Ulubiony autor:
wciąż poszukiwany ;)  choć zachwyca mnie sposób kreowania postaci Klasa Ostergrena
Ulubione poetki:
Sylvia Plath i Emili Dickinson, kiedyś nawet pokusiłam się o publiczne porównanie ich  twórczości
Filmowe adaptacje:
 zawsze wolałam książki od filmu, bo czytając tak naprawdę tworzymy sobie mimowolnie takiego bohatera jak chcemy. Wyznaję zasadę, że najpierw książka, później ewentualnie film.  W porównaniach zazwyczaj wygrywa książka. Na szczególną uwagę zasługują:
Lot nad kukułczym gniazdem reżyseria Milos Forman na podstawie powieści Ken Kesey’a : stworzyłam sobie w głowie taki obraz bohaterów i przedstawionego świata, że do tej pory nie odważyłam się, pomimo doskonałych recenzji ,obejrzeć filmu w całości. Próbowałam, ale po pierwszych trzech minutach stwierdziłam, że nie tak  sobie wyobrażałam ten świat i wyłączyłam.
Marzyciele reżyseria Bernardo Bertolucci na podstawie powieści Gilberta Adair : filmowa adaptacja, a szczególnie zakończenie to gwałt na książce, rozumiem wizja scenarzysty i tak dalej, ale jak można zakończyć film samobójstwem głównych bohaterów, gdy w książce jeden z nich ginie ratując dwóch pozostałych?!!

Zło (Ondskan) reżyseria Mikael Hastrom na podstawie autobiograficznej powieści Jana Guillou – jedyna znana mi adaptacja, która jest dużo lepsza od książki, pisząc to przy okazji odkryłam, że współtwórcą scenariusza był już wspomniany wyżej Klas Ostergren.