czwartek, 13 sierpnia 2015

nieznane rewiry

Wakacje to czas, kiedy zwykle wybieram książki łatwe, szybkie i przyjemne. O ironio, pierwsze miejsce w tej kategorii zajmują ...kryminały ;) Przez wiele lat niedoceniane, ale nie oszukujmy się, żadne inne książki nie wywołują takich emocji i nie wyrabiają w nas umiejętności szybkiego przewracania kartek. Na pierwszy rzut wybrałam Pochłaniacz autorstwa okrzykniętej (nie jestem przekonana czy słusznie) królową polskiego kryminału Katarzyny Bondy. Jako że uwielbiam wszelkiego rodzaju, często nieoczywiste porównania dla przeciwwagi zabrałam się do czytania Miłości na Bali Tanya Valko. O ile byłam ciekawa, czym zasłużyła sobie Katarzyna Bonda na miano królowej, o tyle wiedziałam z góry czego mogę się spodziewać po Tanya Valko. Prosty, acz niezwykle skuteczny, schemat wpadania w kłopoty przez jedną z głównych bohaterek i śmierć jednego z bohaterów co średnio 100 stron. Muszę przyznać, że w książkach pani Valko trup ściele się częściej niż w niejednym kryminale.

No, ale do rzeczy. Pochłaniacz nie zachwyca. Jego czytanie przypomina wizytę w w wesołym miasteczku, do którego powstania, twórca włożył ogrom technicznej pracy. Początek: stanie podekscytowanym w kolejce po bilet, przeglądanie planów miasteczka i i typowanie na jaką karuzelę pójdzie się w pierwszej kolejności i tak przez pierwsze dwieście stron książki. Po kolejnej stronie zastanawiasz się, cholerka kiedy w końcu otworzą. I w końcu powoli, powoli otwierają się bramy. I wtedy..........następuje rozczarowanie: hm...chyba już na tym jeździłam, chyba już o tym słyszałam. Z niecierpliwością czekałam na kryminał, którego akcja będzie toczyła się w Trójmieście i w końcu się stało. Tyle że idąc do lunaparku oczekujemy czegoś nowego, chcemy przeżywać nieznane nam dotychczas emocje. Tymczasem autorka funduje nam lekko zmieniony obraz mafii polskiego wybrzeża. Nie trzeba czytać jej biografii, żeby ze stylu jej pisania zorientować się, że kiedyś pracowała jako reporterka, dokumentalistka. Tylko czy tego oczekujemy od kryminału? Gdyby takie same emocje wywoływałoby przeczytanie relacji z wizyty obcej osoby z szalonej przejażdżki  w parku rozrywki, to nikt by do nich nie chodził.   I nagle....porywa nas pęd najlepszego rollercoastera,  na którym kiedykolwiek jeździliśmy. Czujemy pęd powietrza, wypieki na twarzy, serce bije nam coraz mocniej. Krzyczymy "tak, tak, to jest to!!Wspaniale!!Po czym schodzimy z atrakcji i przez następne paręnaście stron jeździmy ciuchcią naokoło parku. Ale, ale to jeszcze nie wszystko...trafiamy na atrakcje, która podobno jest konsultowana z najlepszymi ekspertami od takiego typu rozrywek, perfekcyjnie podokręcane śrubki, wszystkie atesty bezpieczeństwa. Siedzimy sobie spokojnie, rozkoszujemy się chwilą, aż tu nagle widzimy jak wypada śrubka wagonika, na którym siedzimy. To z pozoru dopracowane technicznie dzieło się sypie. Ratunku! Wielokrotnie spotkałam się z opiniami, że autorka włożyła sporo pracy poznając szczegóły pracy policji, sądownictwa. Ale gdy przeczytałam opis rozprawy karnej to włosy stanęły mi dęba. Naprawdę krzyknęłam "ratunku!" Wszystko jest tam nie tak!. Ja rozumiem, pisarz nie musi się znać na prawie. Ma w umiejętny sposób budować emocje, ale gdy to czytałam...brrr... Od razu przestałam jej wierzyć i z nieufnością podchodziłam do wszystkich kolejnych fragmentów "technicznych". Pozostało nam jeszcze jedno, bez którego nie funkcjonowałoby wesołe miasteczko - jego pracownicy. Tu muszę przyznać, autorka się spisała, podoba mi się sposób kreowania przez nią bohaterów. Sasza Załuska ma naprawdę duży potencjał. Z pewnością moja ocena się wyrobi po przeczytaniu Okularnika. Już czeka na mnie na półce.
     Niestety muszę jednak przyznać, że mimo wszystko bardziej do mojej wyobraźni przemawiają bohaterowie Tanya Valko. Naiwność głównych bohaterek Doroty i Marysi na odległym Bali jest dla mnie realniejsza niż życie bohaterów Pochłaniacza, pomimo tego że poruszają się w miejscach, które znam, widziałam osobiście. Nie ukrywajmy, Miłość na Bali to klasyczne czytadło. Nie można jednak zarzucić pani Valko umiejętności budowania emocji i przedstawienia w ciekawy sposób nieznanego mi świata. Przepraszam, ale to właśnie lektura jej książki wywołała u mnie większe emocje.
......................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................
A teraz czas na Połącz kropki! Moja nowa stara rozrywka tworzenia obrazków poprzez łączenie ponumerowanych kropek. Wspomnienie mojego dzieciństwa. Trudno sobie wyobrazić moją radość, gdy wypatrzyłam tą książkę na półce. Także ołówek w dłoń i tworzę! Polecam.